Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Yvette Żółtowska-Darska: „Futbol to dla mnie esencja świata” [Rozmowa NaM]

Redakcja
Rzuciła korporację dla piłki nożnej. Choć zna się o futbolu lepiej niż niejeden facet, ciągle musi odpowiadać na pytanie: „czy wiesz, co to jest spalony?”. Rozmawiamy z Yvette Żółtowską-Darską, autorką piłkarskich książek dla dzieci. Ostatnio wyszła najnowsza pozycja: „Lewy. Chłopak, który zachwycił świat”.

Szefowała Pani największej kobiecej telewizji – TVN Style, a teraz wydaje książki o piłkarzach. To gigantyczna zmiana, przejście do świata mężczyzn.
W życiu należy zmieniać. Poza tym mam syna, który ma 11 lat i szłam za jego zainteresowaniami. Trzy lata temu stwierdziłam, że świat korporacji się kończy i chcę być świadomą mamą. Podążałam za pasją syna.

Czyli syn spowodował, że pisze Pani książki o piłkarzach?
Zaczęło się od tego, że pytał o Messiego. Chciał dużo wiedzieć. Kupiłam książkę o Messim, ale ona była dość trudna. Streściłam mu ją swoimi słowami wieczorem, przed snem. Stąd wzięły się bajki na dobranoc o Leo. Z czasem do historii dołączałam zdjęcia. W końcu mój syn powiedział: „Mamo, napisz książkę o Leo”. Wiedziałam jednak, że wydawca „puknie się w czoło” gdy zobaczy kobietę, która chce pisać o piłce nożnej. Dlatego sama przygotowałam całą makietę i złożyłam u wydawcy. W międzyczasie przeczytałam to synowi i jego koledze, który stwierdził że teraz muszę opowiedzieć tak o jego ulubieńcu - Cristiano Ronaldo. Nie miałam wyjścia (śmiech).

Wciągnęło Panią?
Tak. Poza tym jest wspólny mianownik pomiędzy kobiecą telewizją, a piłką nożną. To emocje, łzy, radość i wspólne przeżycia. Zawsze interesowały mnie też historie ludzkie, tylko że teraz zamieniłam kobiety na mężczyzn. I jestem z tego powodu zachwycona!

Ale sport to też rywalizacja między drużynami. Pani przecież pisała zarówno o Ronaldo, jak i o Messim. To nie był problem?
Teraz mam wielki dylemat, bo w finale Ligi Mistrzów jestem za Atletico Madryt, ale pisałam o Cristiano Ronaldo. Z drugiej strony cierpiałam, gdy przegrywał Bayern, bo Lewandowski jest bohaterem mojej najnowszej książki. Dla mnie Atletico to fenomenalna drużyna, zawodnicy skoczyliby w ogień za trenera. W sumie nie mam swojego ulubionego klubu, ale trzymam z moimi bohaterami, więc gdy gra Messi z Ronaldo to jestem totalnie rozdwojona.

Śledzi Pani rywalizację?
Jestem na bieżąco z Ligą Mistrzów. Oglądam praktycznie wszystkie mecze. Mój syn też ogląda. Każdy dzień zaczynam od sportowej prasówki, stron Barcelony, Realu, PSG… Od trzech lat żyję tym sportem. Podoba mi się to, że oni zawsze ze sobą rywalizują. Futbol to dla mnie esencja świata. Dzisiaj przegrywamy i są łzy, ale jutro możemy odnieść zwycięstwo.

Rozmawiałem kiedyś z kobietami które kibicują. Często powtarzają, że nie chcą być nazywane „kibickami” tylko „kibicami”. Poza tym czują się trochę wykluczone, bo piłka nożna to męski sport. Nie ma Pani z tym problemu?
Gdy facet ma rozmawiać z kobietą o piłce nożnej to na jego twarzy pojawia się głupi uśmieszek. Potem jest już inaczej. Część osób jest zszokowanych moją wiedzą. Bo znam wyniki, układ tabeli, historia piłkarzy. Z drugiej strony byłam ostatnio w radiu i padło pytanie czy umiem wyjaśnić co to jest spalony.

To chyba największy stereotyp, że kobieta nie wie co to jest spalony.
Chwyt poniżej pasa, bo sami faceci nie potrafią wytłumaczyć co to jest spalony. Znają zasady, ale nie potrafią wytłumaczyć. Ja oczywiście wiem, ale takie pytania to pułapka mająca udowodnić z góry założoną tezę. Gram też w FIFĘ i to jest ekscytujące. Co prawda mój syn jest załamany jak żenująco słabo sobie radzę. Mnie po prostu bardzo interesuje temat piłkarzy, transferów, pieniędzy… Postrzegam drużynę piłkarską jak zespół, korporację. Byłam przez wiele lat managerem i dostrzegam, jak bardzo liczą się pieniądze, ambicje czy urażona duma. To samo było gdy pracowałam w telewizji. W futbolu jest „rzeźnia ludzka”, podobna do tej przez którą przechodzą celebryci. A mnie interesują ludzie...

… którzy stają się idolami.
Zamieniłam celebrytów na sportowców, bo oni są najlepszym przykładem. Lepiej, żeby idolami zostali sportowcy niż aktorzy czy muzycy. Każdy oczywiście ma ciemne strony, ale ja wybieram takich którzy się dobrze prowadzą.

Tym razem książka wyjątkowa, bo po pierwsze z naszym piłkarzem, a po drugie autoryzowana przez Roberta Lewandowskiego.
W przypadku Messiego korespondowałam z ojcem (który jest zarazem jego agentem) i on autoryzował mi rozdziały o dzieciństwie. Z rodziną Ronaldo można powiedzieć, że jestem zaprzyjaźniona. Niedługo lecę do nich na Maderę. Kiedyś mam nadzieję napiszę sequel tej historii. Jeżeli chodzi o Ibrahimovia to przyjechałam do jego rodzinnego miasta nim skończyłam książę...

A jak było z Lewandowskim?
Przyjechałam zrobić z nim wywiad pod koniec pisania książki, żeby usłyszeć ciąg dalszy, bądź potwierdzić niektóre historie. Słyszałem, że 11-letni Robert poszedł na koloniach razem z przyjacielem oglądać koleżanki pod prysznicem. Mnie interesowało ile one miały lat – okazało się, że 15. Z tym, że miał pecha. One zamiast się kąpać paliły papierosy…

W książce jest bardzo dużo zdjęć, które się nie ukazywały nigdy wcześniej.
Nawet nie wszystkie zdjęcia się zmieściły. Mi zależało, żeby dzieci i rodzice uświadomili sobie skąd jest ten człowiek, jak wyglądało jego dzieciństwo, przyjaciele, a jak prezentuje się teraz. To porównanie jest dla mnie i dla dzieciaków najważniejsze. Zależy mi, żeby zestawiać przeszłość z teraźniejszością i pokazać, że można do tego dojść.

„Lewy. Chłopak, który zachwycił świat” to bajka z tym że oparta na faktach.
Gdy opowiadałam historię swojemu synowi na dobranoc, to były naprawdę bajki. Dlatego zaczynam historie od słów: „był sobie mały chłopiec”. Bajki kanoniczne już nie działają na dzieci. Bardziej na nich działa historia Zlatana niż Tomka Sawyera, choć w pewien sposób są podobne. Mój syn czytając tamtą książkę sam stwierdził, że bohater jest podobny do Ibrahimovica.

Życie Lewandowskiego ułożyło się w taki sposób, że możemy nazwać go superbohaterem czy przez to, gdzie teraz jest przypisujemy mu pewne cechy czy zalety?
Zaczynałam ze świadomością, że chłopaki się dopominają, a Robert już sporo osiągnął. Teraz po przestudiowaniu tego wszystkiego widzę, że za mało go doceniamy. „Jaramy się” gdy jest EURO, ale jego droga życiowa jest fascynująca. Messi czy Ronaldo byli rozpoznani od początku. Lewandowski dostaje się do wymarzonego klubu (juniorów Legii) i go stamtąd wyrzucają. Stamtąd ląduje w Zniczu Pruszków… Mam jednak wrażenie, że to go uratowało. Dzięki temu osiągnął wiele, bo poradził sobie ze wszystkim. Potem też miał problemy np. w Borussii Dortmund i wszystko wytrzymał!

Myśli Pani, że zdaje sobie sprawę z tego?
Powiedziałam mu to podczas wywiadu. Jeżeli Robert z czegoś nie zdaje sobie sprawy, to z tego ile pracy w to włożył. To nie jest zbieg okoliczności, że gra w Bayernie. Co ciekawe, wszystkich piłkarzy o których piszę łączy jedno. W dzieciństwie, w okresie kształtowania charakteru byli o głowę niżsi od kolegów. Często byli przez to przezywani. Lewandowskiego nazywano „bobek”. Przecież nikt nie chciałby być tak nazwany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto